Udostępnij
Mąż do żony: Jeśli chcesz to weź sobie ubezpieczenie, dopóki będziemy razem damy sobie jakoś radę… Co się działo dalej, zobacz w historii z życia wziętej.
Pewna żona, dajmy na to Agnieszka (imię nie jest prawdziwe, choć historia taka jest), odezwała się po moim tekście „Żona kupiła mi polisę na życie (facet gatunek zagrożony)”. Opowiedziała mi co jej się przytrafiło.
Mam dla kogo żyć
Kiedy, po urodzeniu drugiego dziecka, Agnieszka wróciła do pracy postanowiła, że to najwyższy czas, by rozejrzeć się za jakimś ubezpieczeniem na życie. Wiadomo, małe dzieci, dom na utrzymaniu i inne takie. A ponadto, każdy ma jakieś ubezpieczenie, a ona z mężem nie mają żadnego.
Zaczęła wybierać, szukać, przebierać. Po pół roku szperania wybór padł na konkretną firmę i konkretny rodzaj ubezpieczenia. Agnieszka żartuje, że po tym czasie wiedziała o ubezpieczeniach więcej, niż niejeden agent z którym rozmawiała.
Miała to być zwyczajna polisa na życie na 150.000 zł oraz od utraty zdolności do pracy. Nic więcej. Składka nie była zabójcza, a firma godna zaufania.
Mąż, żona i agent ubezpieczeniowy – niebezpieczne związki
Mąż z dużą rezerwą podchodził do pomysłu Agnieszki. Generalnie, jak większość z nas, uznawał opłacanie jakiegoś tam ubezpieczenia za marnowanie pieniędzy. Ale poszli razem do wybranej przez żonę firmy.
Agnieszka zrobiła sobie dokładnie taką polisę, jak sobie wymyśliła. Identyczne ubezpieczenie zostało przygotowane dla męża.
Gdy przyszło do opłacenia pierwszej składki, maż spojrzał Agnieszce prosto w oczy i wyznał: „Widzę, że to dla ciebie bardzo ważne, więc weź sobie to ubezpieczenie. Kocham cię. Wiem też, że żądna polisa mi ciebie nie zastąpi, gdyby coś się stało. Jestem przekonany, że dopóki będziemy razem, damy sobie radę. Ja nie chcę ubezpieczenia.”
W ten sposób temat ubezpieczenia został definitywnie zamknięty.
Dwa lata później
Agnieszka nadal ma aktywną polisę. Codziennie jeździ godzinę do pracy we Wrocławiu. Pewnego poranka był słoneczny dzień. Pusta droga. Z daleka widziała, jak na podporządkowanej drodze do skrzyżowania z główną trasą zbliżał się wolno jakiś, biały samochód. Prowadziła auto bez najmniejszego stresu. Przecież kierowca z lewej stanie na znaku.
Dopiero na środku skrzyżowania zorientowała się, że on jej nie widzi. Nie wiadomo, czy kierowca z lewej się zamyślił, czy był pijany. O milimetry przejechał obok Agnieszki i pojechał sobie dalej. Jakby nigdy nic.
Dziewczyna wpadła w poślizg. Samochodem raz porządnie obróciło. Stanęła, przerażona na poboczu.
Co by było gdyby
Na szczęście nic się nie stało. Gdy Agnieszka się uspokoiła, zaczęła wszystko analizować. Już na chłodno z ulgą stwierdziła, że ma polisę, więc (w razie czego) dzieciom krzywda się nie stanie. Przynajmniej przez jakiś czas.
Zaraz… A co by było, gdyby na tym skrzyżowaniu był jej mąż? A jeśli nie zdążyłby wyhamować?
Co ona miała by wtedy zrobić? Zamiast dziesięciu godzin dziennie pracować dwadzieścia godzin? Zrezygnować z zajęć gry na gitarze dla córki i jazdy konnej dla syna? Sprzedać dom i przeprowadzić się do kawalerki we Wrocławiu?
Szczęśliwy powrót do domu
Agnieszka wróciła do domu. Opowiedziała o wszystkim mężowi. Jeszcze tego samego dnia zaprowadziła go do firmy ubezpieczeniowej i kazała mu się ubezpieczyć. Ten bez gadania to zrobił. Do dziś żyją szczęśliwie razem.
Agnieszka mówi, nikt nie kupuje polisy na życie dla siebie. Ona zawsze jest kupowana z myślą o drugiej osobie.
Prawo autorskie do zdjęcia: oneinchpunch / 123RF Zdjęcie Seryjne
Gorące teksty
Zanim zaczniesz uczyć juniora postępowania z pieniędzmi sprawdź, czy nie musisz wziąć kilku lekcji u swojego syna lub córki. Maluchy ze swoją skarbonką instynktownie robią to, co dla nas jest gigantyczną męczarnią.
Czy samotność zabija tak często, jak papierosy i nadwaga? Nasze życie zmienia się błyskawicznie. Sprawdź, czy trafiłeś już do grupy ryzyka. A może internet wszystko uratuje.
Otrzeźwienie przyszło, gdy w kolejny weekend przepuścił 300 złotych. To było jeszcze na studiach. Teraz wybiera dla siebie ubezpieczenie na życie. Przyznaje, że całkiem zmienił podejście do pieniędzy.
Nigdy nie patrzyłam na polisy w ten sposób. Żeby tylko firmy ubezpieczeniowe były rzetelne i bez problemów wypłacały te ubezpieczenia, a z tym jak wiadomo bywa różnie.
Patrycja, niestety wiem, co masz na myśli. Dlatego tak ważne jest, żeby wiedzieć na co dokładnie umawiasz się z firmą ubezpieczeniową. Trzeba czytać, czytać, pytać i czytać.
są tak rzetelne jak my, klienci. 90% podchodzi do tematu niechlujnie, to i tak ma i to nie tylko kwestia samej polisy, ale i rozumienia KC w tym zasad działania spadkobrania… testament, czy ustawowo przez sąd ? a jak tego nie rozstrzygałaś to skad wiesz jakaą polisę zawrzeć ?
Z mężem zawsze staramy się ubezpieczać, podobnie jest z ubezpieczeniem na życie. Dobrze dobrane jest najważniejszą lokatą w życiu. Prawda jest też taka, że trzeba bardzo dokładnie zapoznać się z warunkami danego ubezpieczenia.
Ładnie powiedziane…
Jakiś czas temu rozglądałam się za polisami ze względu na moich rodziców. Tato zbliża się do 50 choć oczywiście twierdzi, że nadal ma 20 lat. Standardowo zapierają się oboje rękoma i nogami, że nie potrzebują niczego takiego. Gdy przyjadę do nich na święta to pokarzę im ten wpis i może przemówi im to do rozsądku 🙂
Kijem Wisły nie zawrócisz, jak mawiają Indie 🙂
Zouza, co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Widocznie ma swoje powody. OK. Lepiej daj spokój. Jeszcze święta skisną, bo pomyśli, że chcesz go uśmiercić dla gotówki.. 🙂
Niestety często jest tak, że do ludzi (póki ich coś nie dotknie) nic nie dociera. Historia ciekawa, pouczająca, ale i tak wiele osób będzie uważało, że bez sensu, że są niezniszczalni. 😉
Iza, jeśli dziś choć jedna osoba się nad tym zastanowi, a kiedyś tam podejmie właściwą decyzję.. A potem (w razie czego) skorzysta na swoim wyborze (oby nigdy nie musiała, ale).. To będzie PLUS. Dla tego człowieka, że nie zostanie na lodzie. Dla mnie, że warto było 🙂
Temat, którego wiele osób stara się nie dostrzegać, a potem nagle są bardzo zaskoczeni rozwojem sytuacji.
Znałem kilku nieśmiertelnych, ale kurcze poumierali 🙂
Mamy wykupioną polisę, mam nadzieję, że nie będziemy musieli z niej nigdy korzystać.
Tego życzę z całej mocy 🙂
brawo Wy… i oby polisy zadziałały (dożywotnie)…no chyba, że kupiliście terminowe… to wtedy nie wiem jak życzyć… bo jak kto umrze przed terminem-to się opłaca, jak po terminie – to po co było brać polisę terminową ? przecież tylko “Lenin wiecznie żywy”, jemu żadna polisa dożywotnia się nie przyda…
Bezterminowe są do czegoś innego i terminowe są do czegoś innego. Solidny agent dokładnie to wytłumaczy. Najbardziej niebezpieczny początek rozmowy to: “A jak nie umrę, to po co mi ubezpieczenie..”
to jasne, jezeli mówimy o jedynej polisie na zycie, to zastanawia mnie jak tu życzyć, jezeli tą jedyną jest polisa terminowa ? a niestety z 90% polis na rynku to tylko takie… a przecież 100% kiedyś odejdziemy ( jak wspomniałem tylko Leninn wiecznie żywy) 😉
fajny wpis
🙂
Takie historie zdarzają się codziennie, ale rzadko wnioski są tak trzeźwe
Faktycznie, Ewa.