Udostępnij
Zanim zaczniesz uczyć juniora postępowania z pieniędzmi sprawdź, czy nie musisz wziąć kilku lekcji u swojego syna lub córki. Maluchy ze swoją skarbonką instynktownie robią to, co dla nas jest gigantyczną męczarnią. Przed pójściem z dzieckiem do banku zobacz, jaką drogę przeszli inni.
Zastanowiłem się, dlaczego maluchy, które decydują się odkładać swoje kieszonkowe na większy zakup, często powierzają drobniaki rodzicowi “na przechowanie”? Przecież ten sam efekt osiągną chowając gotówkę pod poduszkę. Czyżby?
Bank solidny, jak rodzic
Przede wszystkim junior ma zaufanie do dorosłego, że na każde żądanie wypłaci mu jego “ciężko zapracowane” pieniądze. Spróbuj choć raz zawieść to zaufanie, już nigdy nie dostaniesz od malucha depozytu. Po drugie, dorosły jest dla dziecka w pełni wypłacaną instytucją finansową. Ale uwaga, nie oznacza to, że dziecko będzie natychmiast domagać się zwrotu zdeponowanej gotówki. W zimnej kalkulacji zupełnie mu się to nie opłaca.
Skarbonka, czyli co z oczu, to i z serca
Nasze dzieci korzystając z instynktu wiedzą, jak radzić sobie z potężną chęcią wydania pieniędzy. Maluchy same znajdują metody radzenia sobie ze stresem wywołanym przez odmawianie sobie natychmiastowej przyjemności z drobnych zakupów. Dla nich celem jest składanie pieniędzy na jeszcze większą przyjemność, czyli jeszcze większe zakupy.
Spróbuj poeksperymentować. Daj dziecku dychę i powiedz mu: Jeśli przyniesiesz ją w piątek za tydzień, dostaniesz 20 złotych. Prawdopodobnie test skończy się tak, jak ty byś nosił pieniądze w portfelu. Dycha zostanie wydana. Mimo, że będziesz wiedział, że nie dostaniesz nagrody za wytrwałość.
Między innymi dlatego właśnie dzieci oddają swoje kieszonkowe rodzicom na przechowanie. Po prostu, by ograniczyć pokusę wydania pieniędzy przy pierwszej lepszej okazji.
W identyczny sposób działa też skarbonka, której nie można otworzyć.
Pieniądz jest, a jednak go nie ma
Z jednej strony dziecko ma pewność, że dysponuje gotówką tylko na własne wydatki. Maluch jest też na tyle mądry by wiedzieć, że tą “pewnością” nie da się zapłacić przy każdej okazji, gdy napada go chęć zakupów. W szkolnym sklepiku lub na stoisku z drobnymi zabawkami potrzebne są realne pieniądze. Depozyt u rodzica nieco więc studzi rządzę kupowania. Często pojawia się też myśl o głównym celu odkładania kieszonkowego, czyli znacznie bardziej atrakcyjnych zakupach.
Dolary, dolary, jeszcze więcej dolarów
Mój przyjaciel co miesiąc, w dniu wypłaty idzie do kantoru i kupuje 100 dolarów. Swoją kolekcję Franklinów (wizerunek tego prezydenta USA jest na banknocie studolarowym) zaczął gromadzić na rok przed katastrofą smoleńską. Czyli nie tak dawno temu, bo w 2009 roku. Dolary odkłada na bliżej nieokreślone później.
Ostatnio spotkaliśmy się na piwie. Podczas miłej pogawędki odezwał się jego telefon. “Muszę odebrać” – stwierdził, “To mój doradca inwestycyjny”. Podczas rozmowy z bankierem rzucił: “Mam na tę inwestycję około 12 tysięcy dolarów”.
Po zakończeniu połączenie. Zapytałem go: “Nigdy nie kusiło cię, by wydać te pieniądze”. “Kusiło, nawet często” odpowiedział. “Tylko nigdzie w Polsce nie mogę płacić dolarami”…
(tekst napisałem w marcu 2016 dla bloga Dom z duszą)
Prawo autorskie do zdjęcia: dreamsnavigator / 123RF Zdjęcie Seryjne
Gorące teksty
Ile musisz mieć pieniędzy, by być bogatym? Milion chyba wystarczy… Dom, samochód, pies – to wszystko bzdury. Nawet twoja, astronomiczna pensja, nic nie jest warta. Dlatego policz teraz swoje bogactwo. Kalkulator online…
Kobiety zajmujące się dziećmi i domem nie zarabiają. Od nich ważniejsi są ci, którzy przynoszą wartość. Którzy zarabiają. Te tylko siedzą w domu i nic nie robią… Natrafiłem na dyskusję, która mnie wkurzyła. Chyba, że masz inne zdanie.
W piątek, pewien przedsiębiorca mówi mi: Mam ubezpieczone samochody, przecież jeszcze nie zwariowałem. Szacunek. Dobrze kalkuluje. A jeśli jesteś w podobnej sytuacji, możesz spać spokojnie? Na faktach z Wrocławia.
Jako dziecko miałam kilka skarbonek, każda dla innego celu. Zbierałam na przykład na szczura i klatkę dla niego, na nowe rolki czy jakiś inne swoje przyjemności. Notowałam też ile pieniędzy mam już odłożone. Zawsze się sprawdzało, dopóki nie dorosłam 🙂
Piękny przypadek! 🙂 Dziękuję. Nie trać jednak wiary…
Jest taki znany eksperyment. Małym dzieciom daje się ciastko i zostawia samych w pokoju. Jedna grupa dostaje informację, że Pani zaraz przyjdzie a w między czasie mogą zjeść ciastko, jeśli chcą. Druga grupa dostaje informacje, że wprawdzie mogą zjeść ciastko, ale jeśli poczekają na Panią 5 minut, to dostaną jeszcze jedno w nagrodę. Okazało się, że w tej drugiej grupie zdarzało się częściej, że dzieci powstrzymywały się od jedzenia ciastka niż w pierwszej. Co więcej, zbadano, co te dzieci robią po zdaje się 20 latach. Okazało się, że te dzieci które poczekały na kolejne ciastko i odmówiły sobie natychmiastowej przyjemności w dorosłym życiu statystycznie częściej dorobiły się większego majątku…
Tak, tak słynny Test z Piankami (Marshmallow). https://youtu.be/QX_oy9614HQ?t=35s
To, o czym wspominasz to, długofalowy efekt wyuczonego nawyku z odroczoną gratyfikacją. Ale uwaga, spotkać się można z miażdżącą krytyków tych badań (sprawdzających efektywność w dorosłym życiu). Mi jednak łatwiej wierzyć, że cierpliwym łatwiej się żyje 🙂
Jako dziecko dostawalam 50 gr co jakis czas na loda. Ale szybko zrozumialam ze wole zebrac takich 4 i kupic sobie lepszego loda, ktorego nie dostane bo jest drozszy (np. magnum). I tak oto nauczylam sie oszczedzac w wieku 5-6 lat! A majac 7-8 uzbieralam na klatke dla chomika i akcesoria. Rodzice z podziwu kupili juz chomika i jedzonko 😉 Dlatego uwazam ze oszczedzanie na “CEL” ma sens. Oszczedzanie tylko po ot by oszczedzac i nic z tym predzej czy pozniej nei robic: to glupota i strata czasu. Dlatego uwazam ze dzieci naprawde potrafia niezle kombinowac! Tylko zalezy to od dziecka. Kiedys cieszylismy sie z klockow lego, skakanki, zwyklej gazetk idla dzieci, czy chipsow! Teraz? Koncerty, ubrania markowe a zabawki i slodkosci to teraz standard. Szkoda, bo z otoczenia widze ilu materialistow nam rosnie 😉
Niedawno spotkałem człowieka, który mówił, że oszczędzanie jest pozbawione sensu. Lepiej (gdy potrzeba pieniędzy) więcej tyrać, więcej tyrać, więcej tyrać… i nawet bardzo racjonalnie to uzasadniał. Będzie z tego wkrótce tekst, coś mi się zdaje.